Apteki powstają tam, gdzie faktycznie potrzebne są pacjentom
Nawet 500 nowych placówek powstało na terenach wiejskich i w mniejszych miejscowościach od momentu wejścia w życie „Apteki dla Aptekarza”. Mimo tego, iż sama regulacja nie ma wpływu na zamknięcia aptek, niektóre gremia bezpodstawnie próbują obarczyć ją za to winą. Spadek rentowności, silna konkurencja oraz pandemia COVID-19 to główne przyczyny zmiany liczby placówek.
Przygotowane przez agencję lobbingową Forum Prawo dla Rozwoju opracowanie pt: „Kto ukradł Polakom apteki?” przedstawia szereg nieprawdziwych sformułowań, które nie mają nic wspólnego z rzetelną i bieżącą oceną sektora aptecznego. Wpisują się jedynie w obserwowany od miesięcy trend, którego celem jest dyskredytacja w przestrzeni publicznej przyjętych w 2017 r. przepisów nowelizujących Prawo farmaceutyczne (tzw. „Apteka dla Aptekarza”). Naczelna Izba Aptekarska pragnie odnieść się do nieprawdziwych stwierdzeń dotyczących wspomnianej regulacji.
- Nieprawdą jest, że: „(…) W czerwcu 2018 r. po wejściu w życie kolejnej nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne, zaostrzającej przepisy, liczba aptek i punktów aptecznych zaczęła spadać (…) Podsumowując, rynek apteczny w Polsce rósł nieprzerwanie do roku 2017 r, a następnie zaczął się kurczyć i nieprzerwanie zmniejsza się do dziś”.
Prawdą jest, że zmiana liczby aptek w żaden sposób nie wynika z tzw. „Apteki dla Aptekarza”. Regulacja ta dotyczyła bowiem nowo powstających aptek, a nie tych które już funkcjonowały na rynku. Przyczyn związanych z zamykaniem części aptek należy szukać gdzie indziej. Są nimi m.in.:
- Nierentowność – spowodowana trudną kondycją finansową, z uwagi na dużą konkurencję, jak również mechanizm zawarty w ustawie refundacyjnej, powodujący sukcesywny spadek marży aptecznej na leki refundowane (utracona kwota marży za lata 2012-2018: 2,3 mld zł).
- Utrata zezwolenia – w związku z udziałem przez niektóre placówki w procederze nielegalnego wywozu leków za granicę, handlu pseudoefedryną lub innych poważnych naruszeniach Prawa farmaceutycznego. Od momentu obowiązywania „Apteki dla Aptekarza” cofnięto zezwolenie dla ponad 370 aptek;
- COVID-19:
- apteki ogólnodostępne funkcjonujące przy szpitalach. Część szpitali została przekształcona na tzw. „szpitale covidowe”, apteki nie mogą więc liczyć na regularne wizyty pacjentów, co wiąże się z ich unieruchomieniem od wielu miesięcy;
- zamknięte POZ-y lub rzadsze wizyty pacjentów w przychodniach – apteki funkcjonujące w ich sąsiedztwie zanotowały znaczący spadek przychodów lub zakończyły działalność, z uwagi na brak rentowności.
Jednocześnie należy zaznaczyć, że przyjęte przez Polskę w 2017 r. rozwiązania są spójne z rozwiązaniami europejskimi, gdzie ok. 70 proc. europejskich aptek funkcjonuje na podstawie zbliżonych regulacji m.in. w takich krajach jak: Niemcy, Finlandia, Austria, Francja, Dania, Estonia, Belgia, Hiszpania, Słowenia, Luksemburg czy Węgry.
Mimo problemów ekonomicznych części krajowego sektora aptecznego, na polskim rynku nadal funkcjonuje wiele podmiotów (ok. 13,4 tys. aptek i punktów aptecznych), które zapewniają pacjentom swobodny i szybki dostęp do usług farmaceutycznych. Tendencja ta jest zresztą zbieżna z danymi europejskimi, zgodnie z którymi niemal wszyscy mieszkańcy Europy (99%) są w stanie dotrzeć do apteki w ciągu 30 minut, a ponad połowa (58%) mieszka w miejscu oddalonym od najbliższej apteki o 5 minut. Powyższe dane obrazują również sytuację w naszym kraju, gdzie w jednej okolicy, nierzadko przy tej samej ulicy, sąsiaduje ze sobą nawet 4-5 aptek. To powoduje, że część z nich w naturalny sposób nie wytrzymuje konkurencji, a ich właściciele muszą podjąć trudną decyzję o zakończeniu działalności.
- Nieprawdą jest, że: „(…) Zmiany regulacyjne, jakie weszły w życie od 2017 roku stanowiły o przekroczeniu linii równowagi, uruchamiając negatywne procesy w zakresie dostępności aptek dla pacjentów na terenach słabiej zurbanizowanych (…)”
Prawdą jest, że regulacja miała na celu otwieranie nowych aptek tam, gdzie faktycznie są potrzebne, a więc głównie na terenach słabiej zurbanizowanych. Od momentu wejścia w życie „Apteki dla Aptekarza” powstało ok. 500 placówek na terenach wiejskich i w mniejszych miejscowościach (poniżej 20 tys. mieszkańców). Zmniejszyła się również liczba upadłości – z blisko 1000 do ok. 400 rocznie. Bez ograniczeń można nadal otwierać punkty apteczne. Ustawa spełnia więc swoje pierwotne założenia.
- Opracowanie zawiera błędy metodologiczne. Przykładowo, zdaniem autorów: „Apteki indywidualne to apteki prowadzone przez przedsiębiorców posiadających tylko jedną placówkę (…) Apteki w mikrosieciach 2-4 aptek”. Naczelna Izba Aptekarska wyjaśnia, że zgodnie z obowiązującą na rynku metodologią, apteki indywidualne definiowane są jako firmy prowadzące maksymalnie 4, a nie jedną placówkę.
Zawodowi lobbyści „zszokowani” skalą lobbingu?
W omawianej publikacji jest również mowa o „skali ingerencji lobbingowych w tworzenie regulacji funkcjonowania rynku dystrybucji farmaceutycznej”. Jej autorzy skrzętnie pomijają jednak zaangażowanie i działania prowadzone przez część organizacji reprezentujących pracodawców zrzeszających duże podmioty sieciowe, które od miesięcy skupiają się na dyskredytowaniu w mediach wizerunku samorządu aptekarskiego. Stawiane przez nich tezy są na tyle absurdalne, że ich partnerami coraz częściej stają się działy reklamy, oferujące płatną powierzchnię do publikacji artykułów sponsorowanych. Coraz rzadziej powstają natomiast rzetelne publikacje przygotowywane przez niezależnych dziennikarzy.
W opinii Naczelnej Izby Aptekarskiej kreowanie tego rodzaju treści w przestrzeni publicznej jest niedopuszczalne, dlatego wracamy się z apelem do podmiotów inicjujących takie działania o ich zaprzestanie. Działania te, w naszym przekonaniu, w żaden sposób nie budują wartości dodanej dla pacjentów.